Koniec z tą waszą „Solidarnością”

Debata - Maj 2017

O cichych bohaterów głośnych wydarzeń zbiorowa pamięć raczej nie zwykła się upominać. Może też nie chce. Jak zawsze łatwiej przychodzi w tłumnej okolicy wspominać czas niepokory, doświadczenie solidarności – niepowszedniej cechy, którą wyniesiono na sztandary. Demonstracje, bunty, rewolucje – wszystkie te przyspieszające historię ludzkie porywy za miejsca narodzin wybierają sobie przeważnie miejskie ulice. A co z odległymi od centrów prowincjami? A tam, kto mógłby, w jeszcze dalszych ich zakątkach, chcieć wzruszyć system – komunę spojoną przaśnym marazmem?

Zielone światło

Nie udało się w ludowej Polsce wzorem sowieckim zainstalować kołchozów. Peerelowska nowomowa eufemizująco nazywała je „spółdzielniami produkcyjnymi”. W przeciwieństwie do nich zwykłe rolnicze majętności urzędniczo określano jako „gospodarstwa indywidualne”. Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą: w kraju rządzonym przez komunistów kolektywizm na wsi zmaterializowano najpowszechniej w formie pegeerów. Malowane na biało, kryte eternitowymi dachami folwarki, zatrudniały państwowych pracowników – dwudziestowieczne pańszczyźniane chłopstwo. Państwowy pan – właściciel domów, maszyn i narzędzi, z właściwą dla ideologicznej kasty znajomością rzeczy doglądał dobytku. W kraju  wiecznie brakowało żywności.

Ciężkie tarapaty, w jakie warstwa rządząca wpakowała nasz kraj, nie ominęły i nas. Wyświechtane już hasło „Zielone światło dla rolnictwa” wciąż pozostaje pustym hasłem. Żąda się od nas byśmy żywili społeczeństwo, ale nie możemy dostać potrzebnych nam środków, i to od ciągnika począwszy a  na butach gumowych skończywszy[1]. Powstały  w 1981 roku Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność” (NSZZ RI) stał się obok „dużej”, pracowniczej Solidarności” i akademickiego NZS – u kolejną składową siłą organizacyjnej triady, która ze względu na swą masowość, przystępowała do próby budowy w Polsce społeczeństwa  niezależnego wobec pezetpeerowskiej wierchuszki. Punktem wyjścia dla działalności rolniczego związku zawodowego były, wymuszone przez strajki, porozumienia rzeszowsko – ustrzyckie, zawarte 18 lutego 1981 roku. Związek zarejestrowano 12 maja tego samego roku.

 

Czerwone morze

 

Wnioskujemy o przychylenie się Urzędu Gminy w Morągu do prośby ob. Barbary Oleniak i przejęcie za spłaty pieniężne gospodarstwa rolnego o pow. 10,47 ha położonego we wsi Chojnik, którego współwłaścicielką jest w/w ob. Barbara Oleniak oraz niepełnoletnie dzieci Stanisław, Teresa i Zbigniew Oleniakowie. Ob. Barbara Oleniak po śmierci męża opuściła to gospodarstwo i obecnie pracuje w PGR Pudłowiec(…)[2]. Pod interwencyjnym w istocie pismem podpisał się Zarząd Koła NSZZ RI „Solidarność”  w osobach: Feliks Czerwiński, Ryszard Chruścicki i Ireneusz Przytulski. Ostatni z podpisujących się pod dezyderatem  pełnił funkcję przewodniczącego zarządu gminnego wiejskiej „Solidarności” w Morągu. Wybrano go na tę funkcję w dniu 26 lipca 1981 roku[3]. Był prekursorem i liderem nowej organizacji.

Pierwsze zebranie zorganizowałem w Królewie. Miałem dużą tremę. Gdy przyjechałem pod świetlicę, nie było nikogo. Klapa na samym początku – pomyślałem. Za chwilę okazało się, że ludzie oczekiwali na zebranie za budynkiem, zasłaniając się przed wiatrem, czekali na otwarcie pomieszczenia. Była to zima 1980 roku. Po zebraniu niemal wszyscy jego uczestnicy zgłosili chęć zapisania się do związku. Następne spotkanie zrobiłem, a właściwie zrobiliśmy, bo jeździł ze mną starszy ode mnie gospodarz – Ryszard Chruścicki, w Kalniku. To duża wieś. Tam po spotkaniu podszedł do mnie taki stary nauczyciel: „Panie Przytulski, a czy Pan wie, że Panu grozi Sybir?” Najpierw poraziło mnie to pytanie, ale też zastanawiałem się, czy chciał mnie ostrzec, czy może przestraszyć? Robi się, co trzeba i koniec! – odpowiedziałem. Wkrótce zapomniałem o jego słowach, chociaż wiedziałem, co to jest komuna. Trzecie zebranie zorganizowałem w Chojniku, dla swoich sąsiadów. Wszędzie był sukces. Uważam, że nie ja byłem jego autorem. Przyczyniła się do tego ówczesna sytuacja. Później organizowaliśmy zebrania w gminie Małdyty, a nawet rozszerzyliśmy działalność na gminę Łukta[4]. Gospodarze spod morąskich wsi postrzegali Ireneusza Przytulskiego jako dobrego mówcę. Elokwentny i oczytany z łatwością potrafił wyrazić niezgodę na  traktowanie ich per nogam.

 Ówczesne województwo olsztyńskie – kraina o rolniczym w większości charakterze, wcale nie należała do miejsc, gdzie na podatny grunt padały solidarnościowe hasła. O sposobie rozwiązywania życiowych problemów zwykłych ludzi decydowali lokalni kacykowie – partyjna, namaszczona przez PZPR, nomenklatura. To do nich mieszkańcy gminnej Polski kierowali kroki, by załatwić nieraz najbardziej żywotne sprawy. Co więcej „czerwony Olsztyn” – stolica całego województwa, z pewnością nie mieścił się w awangardzie przemian uruchomionych sierpniem 1980 roku. Odwrotnie – towarzysze w Warszawie zawsze mogli liczyć na różnorodną rozmieszczoną tu infrastrukturę systemu. Dość przypomnieć, że jej tkanka – od Łańska poczynając, poprzez liczne garnizony LWP i Wyższą Szkołę Oficerską MO  w Szczytnie, a na szkole agentury w Starych Kiejkutach kończąc – oplotła szczelnie społeczność, która na dodatek nie stanowiła tu zakorzenionej i jednolitej zbiorowości. Władze zawsze mogły korzystać z inercji nieskonsolidowanego społeczeństwa. Tymczasem w okolicach Morąga lokalny aparat  musiał zmierzyć się z  oddolną, niezależną inicjatywą, którą kierował energiczny i uczciwy obywatel.

Decyzja nr 72

Uznając, że pozostawanie na wolności obywatela (nazwisko i imię) –  Przytulski Ireneusz(…), zagrażałoby bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu przez to, że w przeszłości nakłaniał rolników do bojkotowania dostaw płodów rolnych dla Państwa, na zasadzie art. 42 pkt. 1 dekretu z dnia 12.12.1981 r. o ochronie bezpieczeństwa Państwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania stanu wojennego postanawia się: 1. internować ob. Przytulskiego Ireneusza i umieścić w ośrodku odosobnienia w Zakładzie Karnym w Iławie (…)[5]. Uzasadnienie epatowało kłamstwem, ponieważ zatrzymany, jako rolnik, utrzymywał się ze sprzedaży płodów rolnych i nigdy nie namawiał do paraliżowania dostaw.

 Wojna polsko – jaruzelska dotarła również do Górnych Prus. Nikt zresztą wówczas tak nie nazywał okolic pomiędzy Pasłękiem a Morągiem. Szermowano hasłem „Ziem Odzyskanych” uściślająco dodając, że chodzi o Warmię i Mazury. Rodzina Ireneusza Przytulskiego przybyła tu po wojnie ze wschodniego Mazowsza, z okolic Jadowa. Po wyjściu z wojska, a służbę pełnił w apogeum czasów stalinowskich, pracował krótko jako nauczyciel. Rozumując, że w przyszłości nie da się utrzymać z pensji krzewiciela oświaty, postanowił zająć się rolnictwem. Przejął rodzinne gospodarstwo położone na kolonii wsi Chojnik.

Najbardziej dramatyczne momenty w życiu Ireneusza Przytulskiego nadeszły pod koniec 1981 roku. Jeżdżąc od wsi do wsi i organizując struktury związku zdawał sobie sprawę, że władze nie pozostaną obojętne na oddolną i niekontrolowaną inicjatywę. 12 grudnia późnym wieczorem, po powrocie z ostatniego zebrania, planował kolejny dzień: trzeba zawieźć mleko do mleczarni, udać się na wywiadówkę… Idąc do szkoły, nie miał pojęcia, że do wsi przyjechała milicyjna „suka”. Gdy funkcjonariusze „zapraszali” go do „nyski”, nauczyciele krzyczeli już do pozostałych po wywiadówce rodziców: „Chowajcie Przytulskiego!” W Morągu na komisariacie pytał agresywną, esbecko – milicyjną ekipę: „Ruskie pachołki, ja was karmię, a wy mnie bijecie?!” Odpowiedzieli nie bez satysfakcji: „Koniec z tą waszą Solidarnością”. Pobity, nie wiedział, co go czeka.

Wśród dokumentów z tamtego czasu przechowywanych przez represjonowanego odnaleźć można charakterystyczne „pamiątki”. Znajduje się wśród nich m. in. kwit depozytowy z datą 13.12.1981 r.: Stwierdza się, że niżej wyszczególnione przedmioty znalezione – odebrane w czasie rewizji osobistej przyjęto do depozytu MO (..) [6], pokwitowanie odbioru pieniędzy, spis przedmiotów podarowanych przez Duński Czerwony Krzyż i ręcznie przepisany samouczek zawierający wyjątki z kodeksu karnego. Z „internatu” Ireneusza Przytulskiego zwolniono 29 kwietnia 1982 roku.

Ponure święta

W niedzielę 13 grudnia przyjechali do nas do domu milicjanci. Męża nie było. Dowiedzieli się, że jest w szkole na wywiadówce. Wtedy pobiegłam do wsi. Milicyjna „nyska” już tam stała. Próbowałam do niej zajrzeć: „ Gdzie go wieziecie?” Milicjanci zbyli pytanie milczeniem. Wróciłam szybko do domu. Tam czekały dzieci, najmłodsze – syn, miał trzy lata.  Mówiłam wcześniej mężowi, że go kiedyś zabiorą[7]. Żona Ireneusza Przytulskiego pochodzi z Bierwieńców na Białorusi. Swoje przekonania o nieuchronności aresztowania wyniosła z opowieści rodzinnych. Jej ojciec wspominał, że w okolicach Oszmiany było regułą, że  każdy choć trochę „poduczony”, za Sowietów był zabierany i nie wracał już nigdy do domu. Pojechałam do Morąga zapytać się na milicję, gdzie jest mąż? Odpowiedzieli: „Trzeba było  nie namawiać, nie zakładać „Solidarności”, tylko domu pilnować!”. Przy okazji Krystyna Przytulska przypadkowo spotkała kobietę z sąsiedniej wsi. Okazała się donosicielką. Przybyła na komisariat uprzejmie poinformować o niezgodnych z regułami stanu wojennego zachowaniach współmieszkańców.

Rodzinę internowanego czekały trudne dni. Ludzie zachowywali się różnie. Całe gospodarstwo zostało na mojej głowie. Listonoszka na przykład  przyniosła pieniądze za mleko, podpisałam, wręczyła mi… 1, 50 zł. Dosłownie! Odpowiedziała, że więcej pieniędzy  nie ma. Oszukała mnie, czuła się bezkarna wobec żony internowanego. A przecież w domu nie miałam żadnych pieniędzy. Zima była wtedy mroźna, kaloryfery popękały, woda rozlała się po domu.  Sąsiedzi i rodzina nie chcieli przyjść pomóc przy ich naprawie, bali się chyba, że i ich zamkną. Owszem, byli też tacy, którzy pomagali np. stary Jurzyk, kilku rolników z Chojnika i mój starszy brat Ferdynand. To właśnie od Jurzyka na początku 1982 roku  dowiedziałam się, że jego syn, także działacz Solidarności RI i mój mąż znajdują się w Iławie[8].

Przed Bożym Narodzeniem dom znów nawiedzili milicjanci. Domagali się wydania związkowych dokumentów. Schowane, znajdowały się za belką w oborze. Papiery spaliłam później, bo pomyślałam, że i mnie zabiorą, a przecież miałam dzieci. Były tam deklaracje, protokoły z zebrań, korespondencja. Nie miałam czasu ich przeglądać[9].

Ireneusz Przytulski wkrótce po zwolnieniu z internowania zorganizował w Chojniku nielegalne spotkanie w jednym z prywatnych mieszkań. Rozliczyliśmy się z pieniędzy. Skarbnik rozdzielił związkowe składki. Nie były duże, oddaliśmy je właścicielom. Stwierdziliśmy, że nie mamy szans na prowadzenie działalności. Zresztą nasza „Solidarność” nie była jeszcze mocno zakorzeniona. Powstała na zasadzie odruchu , sprzeciwu, ale potem wymagało to sporej roboty[10]. Po latach dowiedział się, że jego działalność była rozpracowywana  przez SB w ramach sprawy obiektowej „Gromada” i kwestionariusza ewidencyjnego założonego z powodu  „negatywnej działalności politycznej w ramach NSZZ RI »Solidarność« na terenie gm. Morąg”[11]. Jak można się dowiedzieć z katalogu osób rozpracowywanych: 18.01.1990 materiały zostały zniszczone w jednostce SB RUSW Morąg (Protokół Nr 001/90)[12].

Przy okazji wglądu w poesbeckie materiały przechowywane w IPN-ie rodzi się też nieodparte wrażenie, że funkcjonariusze programowo zadbali, by nie mogła przetrwać pamięć o organizatorach sprzeciwu wobec systemu komunistycznego, ale jednocześnie zachodzi też pytanie: dlaczego wolna Polska – mimo upływu tylu  lat – nie jest w stanie docenić cichych bohaterów, którzy o tę wolność zabiegali?

 

[1] Odezwa Bracia Rolnicy, Morąg,  21.08.1981 r., archiwum prywatne Ireneusza Przytulskiego. Uwaga: wszystkiego  przytaczane poniżej dokumenty pochodzą  z tego samego zasobu archiwalnego.

[2] Protokół  z narady przedstawicieli samorządu wiejskiego wsi Chojnik i zarządu koła NSZZ RI „Solidarność”, Chojnik, 27.09. 1981 r.

[3] Protokół z zebrania gminnego delegatów NSZZ RI „Solidarność” w Morągu, Morąg 26. 07.1981 r.

[4] Wywiad z Ireneuszem Przytulskim przeprowadzony w dn. 09.04.2017 r.

[5] Decyzja nr 72 o internowaniu, Olsztyn 14.12. 1981 r.
 
[6] Kwit depozytowy  nr 194/81, Morąg 13.12. 1981 r.
[7] Wywiad z Krystyną Przytulską przeprowadzony w dn. 09.04.2017 r.
[8]  Tamże.
[9]  Tamże.
[10] Wywiad z Ireneuszem Przytulskim przeprowadzony w dn. 09.04.2017 r.
[11] http://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/116863, dostęp 07.05. 2017, godz. 14.15.
[12] Tamże.