Koronacja absurdu

Debata - Czerwiec 2017

W ostatniej Debacie (5/2017) przedstawiono tekst pt. Ostatnia koronacja zawierający opis wydarzeń, które miały  miejsce przed 188 laty – w maju 1829 r. Wtedy właśnie moskiewski despota – Mikołaj I, dokonał w Warszawie intronizacji własnej osoby.  W pewnym momencie autor – Adam Kowalczyk – pisząc wyjaśniająco: Była to druga koronacja w Warszawie (pierwszą była koronacja Stanisława Augusta Poniatowskiego) i ostatnia w ogóle koronacja króla Polski, kieruje uwagę czytelnika ku wydarzeniom z polskiej stolicy, ale  nie  o varsaviana tu idzie…

Świadkowie

 Autor ożywia i uwiarygadnia swój tekst cytatami osób z epoki: Natalii Kickiej i hrabiego Fryderyka Skarbka. Co można powiedzieć o przywołanych w ten sposób bezpośrednich obserwatorach wydarzeń? Pierwsza – to wykształcona i interesująca się życiem politycznym bywalczyni warszawskich salonów. Jest autorką pamiętnika zawierającego ogromną ilość spostrzeżeń z czasów poprzedzających wybuch powstania listopadowego, ale też drobiazgowych notatek z przebiegu wydarzeń w pierwszym okresie insurekcji 1830 roku. Co ważne, sympatyzowała z oskarżonymi konspiratorami z Towarzystwa Patriotycznego. Z leadu dowiadujemy się, że spiskujący zostali postawieni przed sądem sejmowym. Jest to ważne, ponieważ za chwilę, w pierwszych słowach  artykułu, autor, odwołując się do  Kickiej  i do propolskich, dziś byśmy powiedzieli PR – owskich gestów cara, przeprowadzi egzegezę: Dla wszystkich było jasne, iż Mikołaj I chciał dać wszystkim do zrozumienia, że byt niezależnego [sic! – przyp. aut.] Królestwa Polskiego jest zabezpieczony. Na takie dictum autora szkicu konstytucja Królestwa Polskiego sama otwiera się na artykule I, rozstrzygając definicję owej niezależności: Królestwo Polskie jest na zawsze połączone  z Cesarstwem Rosyjskim. A gdyby pozostać przy Natalii Kickiej i jej innych, niecytowanych, ale jak zawsze soczystych, opisach otrzymamy celny passus oddający istotę carskich nawyków: Pod wpływem wielkiego księcia Konstantego cesarz nie tylko nie pozwolił ogłosić wyroku sądu sejmowego, lecz długo nawet ociągał się z jego potwierdzeniem, a tymczasem na Wołyniu, Podolu i Litwie wielu obywateli posądzonych o stosunki z Towarzystwem Patriotycznym skazanych zostało przez wielkiego księcia do kopalń lub odesłanych na Syberię, a senatorowie wszyscy do sądu sejmowego należący musieli pozostać w Warszawie pod dozorem policji, aż do chwili potwierdzenia wyroku sądu sejmowego przez cara.

 Druga z przytaczanych osób – Fryderyk Skarbek, posiada o tyle mniej istotne  znaczenie, że cytaty z jego wspomnień zawarte w artykule mają charakter wyłącznie dykteryjek. Natomiast „w realu” hrabia należał do osób wysoce wykształconych, udzielających się naukowo, krytycznie analizujących m. in. konstytucję Królestwa. Jego postawę wobec cara określić można jako ugodową. Był zwolennikiem liberalizmu, ale  pojmowanego inaczej niż czynili to bracia Bonawentura i Wincenty Niemojowscy. Owi czołowi przedstawiciele sejmowej opozycji, popularni „Kaliszanie”, zwykli  opierać się na myśli Benjamina Constanta. Ustawę zasadniczą odczytywali jako zobowiązanie władcy wobec poddanych. Zapłacili zresztą za to wysoką cenę: byli represjonowani, a po upadku powstania listopadowego Wincenty zmarł w drodze na Sybir, Bonawentura natomiast znalazł się na emigracji. W przeciwieństwie do nich hrabia Skarbek prowadził procarską politykę, a konstytucję traktował jako akt łaski imperatora.

„Kongresówka”

 Mikołaj I –  najmłodszy z braci Romanowów został władcą Rosji, a zatem i Królestwa Polskiego, w grudniu 1825 roku. Stało się to po śmierci  Aleksandra I i rezygnacji Konstantego z objęcia tronu. To na skutek starań Aleksandra podczas obrad kongresu wiedeńskiego dla samodzierżawnej Rosji wykrojono  spory kawałek polskiego tortu. W 1815 roku nad Dunajem przy zielonych stolikach dzielono na nowo to, co zostało z napoleońskiej Europy. W trakcie radosnego zebrania monarchów car Rosji upojony zwycięstwami nad „potworem z Elby” w propolskich koncesjach przelicytował nawet niegdysiejszą ofertę Korsykanina. Polacy pięknie ginęli dla cesarza Francuzów, ten zaś na władcę Księstwa Warszawskiego raczył wyznaczyć Fryderyka Augusta z Saksonii. Aleksander I tron nadwiślańskiej monarchii zarezerwował dla siebie.

Prorosyjska partia w Polsce kupiona została obietnicami nadania liberalnej konstytucji  i dołączeniem do królestwa kongresowego „ziem zabranych”, czyli tych, dawnych obszarów Rzeczypospolitej, które znalazły się w granicach carskiego imperium w latach 1772 – 1795. Książę Adam Jerzy Czartoryski wierzył, że utworzone w ten sposób rozległe polskie terytorium pod berłem jednego panującego stworzy nową, korzystną jakość polityczną. Dlatego też zaangażował się w opracowanie konceptu ustawy zasadniczej. Nadzieje jednak okazały się płonne. Car nie wywiązał się ze składanych obietnic terytorialnych, natomiast w kwestiach konstytucyjnych sytuację Królestwa najcelniej scharakteryzował Marcin Badeni (minister sprawiedliwości w rządzie Królestwa): Konstytucja była na stole, a bat pod stołem. Poza tym poza Królestwem pozostały jeszcze  inne ziemie polskie z ich „polskimi” władcami: Wielkie Księstwo Poznańskie (podległe królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi III), Galicja (we władaniu cesarza Franciszka I Habsburga) oraz mini – państwo w postaci Rzeczpospolitej Krakowskiej.

Fałszywa korona

Rozwijając narrację szkicu, Adam Kowalczyk tak naprawdę konstruuje rodzaj przynęty mającej usidlić czytelnika i zamknąć jego myśl w pojęciowej klatce oznaczonej kluczowym słowem: „koronacja”. Spoza prętów tej woliery wyziera jednak zadziwiająco spreparowana hybryda. Przywoływanie w tytule i w artykule nazwy intronizacji, podczas której nałożenie diademu na głowę monarchy według europejskiej i chrześcijańskiej tradycji symbolizowało objęcie przez niego prawowitej władzy nad podległym mu państwem, nic dać nie może. Jaką bowiem legalnością mógł się wykazać Romanow w stosunku do społeczności wciąż pamiętającej własne państwo tj. I Rzeczpospolitą? Podobnie: mieszkańcy Królestwa Kongresowego potrafili porównywać zasady ustrojowe tegoż tworu państwowego do postanowień Konstytucji 3 Maja, bo w dziedzinie konstytucjonalizmu mogli się czuć prekursorami na skalę Europy. Do czego natomiast, oprócz tradycji używania siły wojskowej, mógł się odwołać rosyjski car?

Do rangi symbolu urasta przy tym udział w warszawskim obrzędzie sprowadzonej z Moskwy korony. Polskie insygnia zniknęły równolegle z państwem. Zostały zrabowane przez Prusaków i przetopione przez nich na złoto – co autor sam skrupulatnie odnotowuje w tekście. Nie chce jednak dostrzec przy tym konsekwencji dziejowej metafory. Aby koronacja mogła spełniać warunki rzetelności, Polacy musieliby samodzielnie stworzyć królestwo i suwerennie wybrać monarchę. Tak jednak nie było.

Juliusz Słowacki, już po upadku powstania listopadowego, przypatrując się kamiennym ciosom z  grobu Agamemnona zapisał parę gorzkich słów odnoszących się do historii Polski: Pawiem narodów byłaś i papugą /A teraz jesteś służebnicą cudzą. W tym kontekście całkiem serio można się zastanawiać, czym jest podkreślanie splendoru uroczystości koronacyjnych z 1829 roku uwidocznione w tekście z majowej „Debaty”? Czy nie jest to aby próba reanimacji użytych przez wieszcza okazów ornitologicznych i to przy pomocy czarnego orła?