Pruć historię – prząść legendę

Debata - Luty 2009

W odpowiedzi na artykuł z marcowej „Debaty” („Dużo zrobił dla uczelni i SB”- Miron Sycz i inni a Służba Bezpieczeństwa PRL”) ukazał się na łamach „Naszego Słowa” (nr z 17 maja 2009) obszerny wywiad z Mironem Syczem, posłem na Sejm RP. Rozmowę przeprowadził naczelny redaktor tygodnika Związku Ukraińców w Polsce – Jarosław Prystasz. Trudno nie odnieść się do ponad dwustronicowego elaboratu, niekoniecznie idącego w parze z historią…

Normalka ?

Wymiana zdań pomiędzy dziennikarzem a politykiem nosi zdumiewający tytuł: „Czy mam żal do SB?”. Nagłówek jest kuriozalny. Nadaje wątpliwości w rodzaju: czy można nie mieć żalu do bezpieki? Biorąc pod uwagę ukraińskie pochodzenie interlokutora, jest to co najmniej zastanawiające. A gdyby nawet Ukraińcy nie byli prześladowani przez peerelowską tajną policję, w tym ojciec posła – Aleksander Sycz, partyzant UPA, to czy można bezpiekę pozostawić bez jednoznacznie negatywnej oceny? Profesor Ryszard Terlecki ujmuje zwięźle metody działania SB: „W miarę upływu lat zamiast tortur i strzałów w tył głowy używano szczególnego rodzaju przemocy: upowszechniano przekonanie, że opór nie ma żadnego sensu. Rytuały upodlenia, takie jak udział w niby – wyborach czy pierwszomajowych pochodach, były możliwe do zastosowania po uprzednim przekonaniu społeczeństwa, że odmowa udziału w oszustwie „nic nie da”, że odrzucenie kłamstwa skazuje jedynie na śmieszność i publiczną izolację.” 1
Poseł Sycz na tytułowe pytanie odparł w podsumowaniu swoich enuncjacji, nie zaprzeczając w kwestii żalu do SB: „To była ich praca, za to brali pieniądze i pisali notatki”. 2 „Normalka”, można by rzec. W nieoczekiwanej promocji beneficjenci dawnego systemu otrzymali tu porozumiewawcze „puszczenie oka”. W Polsce nie ma już co prawda komunistycznej dyktatury, ale ci którzy upozorowali swoją przemianę w zwolenników demokracji, długo starali się, aby wytworzone przez SB dokumenty nadal pozostały tajemnicą. 3 Gdy zostały uwolnione, przemawiają własnym głosem.
Miron Sycz liczy przede wszystkim na krótką pamięć historyczną czytelników wywiadu. Najlepiej, gdyby zbiorowa amnezja ogarnęła lata 80 – e XX wieku, czyli okres, w którym, jak wynika z dokumentów zgromadzonych w IPN-ie, esbecja potraktowała studenta matematyki a zarazem przewodniczącego Rady Uczelnianej Związku Studentów Polskich w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie jako kontakt operacyjny (KO).
 
W latach 1981 – 83 trwało bowiem przeistaczanie się figuranta Sycza w działacza „Zsypu”. Tak ówczesna młodzież, kontestująca system, określała związek studencki, do którego Sycz należał. Była to organizacja koncesjonowana przez władze i w latach „wojny polsko – jaruzelskiej” bynajmniej nie opozycyjna. Gdy stan wojenny zawieszono (w grudniu 1982 r.), władze proklamowały tzw. „Normalizację”. Czasy te rozmówca Prystasza wspomina z satysfakcją i rozrzewnieniem: „W końcu 1982 r. byłem jako jedyny Ukrainiec delegatem na zjazd SZSP”, „Zostałem wtedy przewodniczącym Rady Uczelnianej ZSP a przez to zostałem członkiem senatu WSP i członkiem komisji egzaminacyjnych”. ZSP wyłoniła się z SZSP (Socjalistycznego Związku Studentów Polskich) – na fali tej przemiany płynął Miron Sycz.
Tymczasem, gdy studentowi WSP w Olsztynie rosły skrzydła uczelnianej kariery, przez kraj przetaczały się antyreżimowe demonstracje. W wielu miastach dochodziło do starć ulicznych, np. w Lubinie oddział ZOMO otworzył ogień, zabijając dwie osoby, milicja strzelała w Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu. 4 Komendanci wojewódzcy MO powszechnie narzekali na opór młodzieży studenckiej. Normą była wśród tej grupy tzw. „postawa antysocjalistyczna”. Bardziej opozycyjnie nastawieni studenci udzielali się w organizacjach typu: Konfederacja Polski Niepodległej, Niezależne Zrzeszenie Studentów, współpracowali z podziemną „Solidarnością”. W maju 1983 r., gdy major Romuald Białobrzeski wysłuchał studenta matematyki i zapisał: „(…) M.Sycz począł twierdzić, że bardzo dużo zrobił dla uczelni i SB, czego przykładem jest fakt, ze sekcja ukraińska uczestniczyła w pochodzie pierwszomajowym (…)” 5, w Warszawie przebrani funkcjonariusze, reprezentujący tę samą instytucję, co Białobrzeski, napadli na Prymasowski Komitet Pomocy. To właśnie wtedy pobito poetkę Beatę Sadowską a jej syna – Grzegorza Przemyka skatowano na śmierć.
Ludzie wypowiadający się przeciwko władzy narażeni byli na szykany i represje. Bliższym, bo pochodzącym z naszego regionu, przykładem może tu służyć osoba Józefa Zabłockiego – mieszkańca Olsztyna – Ukraińca, który jeszcze na 2 lata przed przełomem sierpnia 1980 roku, otrzymał karę 2 lat i 3 miesięcy więzienia za „głoszenie poglądów poniżających ustrój”. 6 SB – jak widać – konsekwentnie stała na straży zwietrzałego ustroju.

To się nie trzyma kupy…”

Zapytany przez redaktora „Naszego Słowa” o spotkanie z SB z własnej inicjatywy Miron Sycz potwierdził fakt, ale zinterpretował w charakterystyczny dla siebie sposób – poszedł do SB jako przewodniczący Rady Uczelnianej, by … bronić zastraszonych ludzi. W notatce esbeka nie ma o tym ani słowa, wręcz przeciwnie – jest zapis: „W dniu dzisiejszym telefonicznie skontaktował się ze mną Miron Sycz, mówiąc, że jest zaniepokojony czynnościami MO z Bartoszyc dotyczącymi jego osoby. Wzywani są jego koledzy i rozpytywani czy on śpiewał na weselu piosenkę UPA, natomiast z nim nikt na ten temat nie wyjaśnia. Samo to uważa za pomówienie nie polegające na prawdzie. (…)” 7
W wywiadzie poseł twierdzi również, że przed SB nie zdekonspirował Ireny Morajko: „Jeśli były takie rozmowy ze mną, o tym, to mogłem ją tylko bronić”. Misterne usiłowanie budowania obrazu „niezłomnego obrońcy” pęka jednak i tym razem, gdy uwzględni się nieco wcześniejsze zdania z tej samej wypowiedzi Mirona Sycza: „Jeśli nawet była rozmowa na ten temat [Ireny Morajko], to esbek mógł o to pytać mnie, a nie ja jego, co będą robić z Morajko. Bez przesady, to on był esbekiem, nie ja. To się nie trzyma kupy.” Zaiste! Kto zatem i komu mógł zadawać pytania, rozdawać role, żądać posłuszeństwa i kontrolować wykonywanie dyrektyw?
W innym miejscu na zadane wprost przez redaktora Prystasza pytanie o propozycje kolaboracji z SB Sycz odpowiedział krótko: „Byłem zdziwiony, gdy słyszałem, że komuś proponowano współpracę. Mi współpracy nikt nie proponował”. Z dokumentacji zachowanej w IPN-ie wynika odmienny obraz. Kontakty SB ze studentem matematyki miały ewolucyjny charakter. Rozmowy operacyjne, najpierw z figurantem Mironem Syczem, w styczniu 1982 przeistoczyły się w „dialog operacyjny” 8(wtedy Sycz otrzymał numer telefonu od oficera SB), zaś w grudniu tego samego roku major Białobrzeski zaprojektował „zarejestrowanie wymienionego” jako „kontakt operacyjny” 9. Następnie „sprzyjająca sytuacja operacyjna” spowodowała m.in. rozmowę kapitana Napory z nowo wybranym przewodniczącym Rady Uczelnianej 10 (w marcu 1983), by znaleźć apogeum w wypowiedzi Mirona Sycza z początku maja 1983 o tym, że „bardzo dużo zrobił dla uczelni i SB” 11. Słowa te wypowiedział jako kontrahent, który z tajną policją polityczną PRL chciał dokonać transakcji i w zamian oczekiwał protekcji. Po kilkunastu dniach od tego spotkania Miron Sycz „zaprzestał wrogiej działalności” 12 i to na tyle skutecznie, że po 1983 r. SB spuściła niemal szczelną zasłonę milczenia nad jego poczynaniami, co stoi w kontraście z inwigilacją jego bliskiego kolegi – Władysława Kozubla. Był on czołowym organizatorem ukraińskiego ruchu studenckiego w Olsztynie. Działał w tych samych organizacjach, co Sycz. Obaj ze sobą blisko współpracowali. W drugiej połowie lat 80-ych wszczęto przeciwko niemu sprawę Kontakt” 13. Obejmowała ona sprawdzenie powiązań, czy tzw. ośrodki nacjonalistyczne na Zachodzie (np. Monachium) są w łączności z przedstawicielami mniejszości ukraińskiej w Polsce. Monitorowanie działań Władysława Kozubla dotyczyło także jego pracy z młodzieżą – uczył np. historii Ukrainy 14, a jego wizyta na KUL-u w 1988 r. od razu znalazła odzwierciedlenie w esbeckim meldunku („22 kwietnia Kozubel przebywał w Lublinie na KUL-u i miał tam wykład na temat szkolnictwa ukraińskiego w Polsce” 15). W drugiej połowie tej dekady MSW wskazywało, że należy aktywizować działania operacyjne: „Dotyczy to głównie młodej inteligencji ukraińskiej w zwartych środowiskach i obiektach ukraińskich głównie na terenie działania RUSW [Rejonowych Urzędów Spraw Wewnętrznych]. Bezpieka obawiała się wciągania inteligencji ukraińskiej do struktur podziemnych (np. „Solidarności Walczącej”) a przedsięwzięcia uzgadniała z KGB. 16
Interesujące, że według R. Terleckiego na początku lat 80 – ych SB rozbudowywała swoje źródła informacji i zasięg wpływów. Szybko rosła liczba tajnych współpracowników: w końcu 1981 r. było ich 35 tys., w grudniu 1982 r. już ponad 45 tys., a w końcu następnego roku 55 tys. Bezpieka starała się pozyskać tak wielu współpracowników, aby za ich pośrednictwem nie tyle uzyskiwać informacje, ale kształtować opinie, nastroje, postawy, a także uzyskać wpływ na decyzje podejmowane w różnych środowiskach. „Konfidenci na uczelniach wspierali kariery naukowe innych konfidentów, współpracownicy wśród duchownych ułatwiali awans wskazanych przez SB księży, kadrowe „gry operacyjne” pozwalały promować „swoich” w zakładach pracy, w świecie kultury, w mediach.” 17
Propozycje współpracy ze strony SB, którym tak się dziwi Miron Sycz na łamach „Naszego Słowa”, wystąpiły chociażby w odniesieniu do wspomnianego wyżej Władysława Kozubla i to już w 1978 r. Od razu po zakończeniu liceum esbecja zagięła parol na przyszłego studenta historii i wytypowała do „opracowania go na tajnego współpracownika” 18. Funkcjonariusz SB zapisał wówczas: „Biorąc pod uwagę zapotrzebowanie Sekcji II w zapewnianiu dopływu informacji ze środowiska studenckiego jak i ochrony mniejszości ukraińskiej przed wpływami ideologii nacjonalistycznej wnioskuję o przeprowadzenie pierwszego zetknięcia z Władysławem Kozublem (…)”. 19 Argumenty, które przemawiały za tym, podporucznik W.Leśniewski wyraził następująco: „Wł. Kozubel jest człowiekiem inteligentnym, posiadającym spory zasób wiedzy politycznej, co między innymi pozwala mu na łatwość prowadzenia dyskusji. Znane są mu też zagadnienia dotyczące problematyki nacjonalizmu ukraińskiego 20”. Kozubel już od pierwszego spotkania ze służbami prowadził rozmowę z oficerem „z sensem kontrolując jednocześnie swe wypowiedzi” 21. Nie poszedł też na zaplanowane przez SB spotkanie na dworcu kolejowym. Po tym esbecja wezwała go do swej siedziby. Funkcjonariusz zapisał wówczas: „Jednocześnie dał on [Kozubel] niedwuznacznie do zrozumienia, iż nie posiada predyspozycji do takiej współpracy, ze względu na pewne zahamowania wynikające z jego moralności” 22. Podobnie jak Sycz, Kozubel przesłuchiwany był też na początku 1982 r. W oświadczeniu, które złożył przed funkcjonariuszem bezpieki, krytycznie scharakteryzował UTSK: („Są to komputery zaprogramowane bardzo dawno, komputery ze starym programem” 23) oraz dał zdecydowany wyraz własnemu patriotycznemu zatroskaniu: „W szkołach średnich (Górowo LO, LO Legnica) nie prowadzi się nauki historii Ukrainy. Brak znajomości historii utrudnia naukę języka” 24. W przeciwieństwie do Sycza Władysław Kozubel nie inicjował kontaktów z funkcjonariuszami. Stosując rozmaite wybiegi, definitywnie nie dał się wciągnąć do sieci TW.
 

Uporczywa proza życia

Rozmowa prezentowana w „Naszym Słowie” oddaje szeroki wachlarz charakterystycznej ambiwalencji posła Mirona Sycza: z jednej strony pragnie pokazać się jako osoba prześladowana, z drugiej podkreśla to, co uznaje za własne osiągnięcia z początku lat 80-ych, tj. z czasu, który przez R. Terleckiego nazwany został – nie „Normalizacją” – a jakże trafnie„Okupacją” i „Dekadencją”. Z relacji w tygodniku, po przefiltrowaniu całej treści i odrzuceniu aspektów niehistorycznych, w tym występów o charakterze pomówień kierowanych „ad personam” (w stronę niżej podpisanego), wyziera przede wszystkim usiłowanie kreacji „niezłomnego działacza”. W odniesieniu do przeszłości Sycz próbuje zbudować quasi – kombatancki schemat biograficzny zaczynający się w czasach szkoły średniej. „Z dokumentów, które znajdują się w IPN-ie wynika, że swoich „opiekunów” miałem już w szkole średniej i oni składali o mnie informacje”. Ów moment w wypowiedzi posła warto podkreślić, ponieważ akurat na tę okazję dokumenty po byłej bezpiece uznaje on za wiarygodne. W innych przypadkach, także w programie lokalnej telewizji „Bart-Sat”, poseł zwykł twierdzić: „Notatki pisane na mój temat przez SB to są notatki esbeka a nie moje.” Albo też: „Żadnych rozmów o jakich się wspomina w notatce z „Debaty” nie było. To po prostu kłamstwo”.
W popularnym ujęciu autorstwa Piotra Gajdzińskiego, a dotyczącym rozliczeń z komunistyczną przeszłością, znajduje się wypowiedź historyka IPN-u Andrzeja Grajewskiego tłumaczącego, że: „Znane mi materiały Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Służby Bezpieczeństwa cechuje wysoka wiarygodność. Gromadzone pracowicie przez lata materiały operacyjne nigdy nie miały być udostępniane badaczom. Należy odrzucić pogląd, jakoby powszechnym zjawiskiem było fałszowanie akt operacyjnych przez funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa. Nie było takiej potrzeby ani możliwości, gdyż istniał system stałej wewnętrznej weryfikacji pracy operacyjnej. Często w aktach tajnej policji politycznej znajdujemy ślady niszczenia dokumentów, nie spotkałem się natomiast z przypadkiem fałszowania (…)” 25.
Czy zatem poseł jest wiarygodny w przekazie na własny temat? Czy nie koloryzuje i nie posługuje się przesadą? Według Mirona Sycza jego prześladowania rozpoczęły się pod koniec dekady gierkowskiej: „Milicja zabrała mnie po koncercie szewczenkowskim w domu kultury, na oczach wszystkich widzów, gdy odprowadzałem ojca i siostrę na dworzec. W obecności wielu ludzi bardzo mnie skatowali.” Tak twierdzi poseł – anno domini 2009 – w wywiadzie udzielonym na użytek ukraińskiej społeczności, dla patriotycznie nastawionego elektoratu, licząc na współczucie. Miron Sycz – jako uczeń czwartej klasy liceum na potrzeby sytuacji, w jakiej się wtedy znalazł, a zdarzenie miało miejsce miesiąc przed maturą, napisał list, który skierował „do Głównego Zarządu Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego, do obywatela Eugeniusza Kochana”. Oto fragment pisma autorstwa M.Sycza: „Dnia 2 kwietnia 1978 r. o godz. 16.00 miał odbyć się w Górowie Iławeckim koncert Zespołu „Dumka”, którego jestem członkiem. Ponieważ tego rodzaju uroczystości zdarzają się w naszym mieście stosunkowo rzadko przybyło na ten koncert wielu moich znajomych, a także mój ojciec. Ok. godz. 15.30 wyszedłem wraz z kolegami ze stacji do GOK-u. W drodze spotkałem Gienka Kupra, który mieszka w mojej miejscowości (Ostre Bardo). Po krótkiej rozmowie zaproponował mi „citro”. Zamiast „citro” kolega przyniósł dwa piwa. Po wypiciu poszliśmy na koncert. Po zakończeniu uroczystości wziąłem rower i pojechałem na stację PKS, aby pożegnać się z ojcem. W chwili kiedy podjeżdżałem do ojca podjechał samochód MO, otworzyły się drzwi i kazali mi wejść do środka. Jeden z funkcjonariuszy załadował rower do samochodu. Incydent ten widział stojący obok ob. Roman Milan i ojciec. W samochodzie kazano dmuchać mi balonik, po czym pojechaliśmy do komisariatu (…).” 26 Gdzie zatem jest podkreślone w wywiadzie spektakularne – „dla demonstracji” – „zabranie na oczach wszystkich widzów”? Alkohol sprzed 30 lat – rzecz jasna – miał prawo z rozmowy w „Naszym Słowie” wyparować.
Z rokiem 1978 Miron Sycz wiąże też swoje pierwsze przesłuchanie przez SB. Jak się okazuje, było ono związane właśnie z wydarzeniami po koncercie. W informacji operacyjnej, sporządzonej na podstawie analizy dokumentów z komisariatu MO i osobistej rozmowy z uczniem przybyły dla wyjaśnienia sprawy esbek zanotował: „(…) w dniu 02.04.1978r. Sycz Miron został zatrzymany przez miejscowy patrol MO ze względu, że był w stanie wskazującym na użycie alkoholu i że w tym stanie kierował rowerem. Z notatki funkcjonariuszy MO wynika, że Sycz Miron zachowywał się agresywnie nie słuchał ich poleceń (nie chciał użyć probierza trzeźwości). W tej sytuacji został doprowadzony do Komisariatu MO, a następnie w Przychodni Zdrowia pobrano krew na zawartość alkoholu. W materiałach znajduje się dokument stwierdzający, że w krwi Sycz Mirona stwierdzono 0,68 promila alkoholu. Sycz Miron napisał własnoręcznie oświadczenie, w którym opisuje, że został przez funkcjonariuszy MO pobity.” 27 W „Naszym Słowie” były uczeń górowskiego LO powiedział, że funkcjonariusze SB „radzili mi żebym nie jeździł po lekarzach, bo to bardzo mi zaszkodzi.” W esbeckiej notatce możemy zaś przeczytać: „Na pytanie dlaczego skoro był pobity, nie posiada żadnego zaświadczenia lekarskiego odpowiedział, że uzyskanie obdukcji lekarskiej kosztowało około 200 złotych a takiej sumy on nie posiadał. Zapytałem, dlaczego nie zgłosił o zaistniałym wypadku dyrekcji szkoły bądź wychowawcy skoro czuł się niewinny, a jednocześnie tak bardzo skrzywdzony. Na to pytanie Sycz Miron jednoznacznej odpowiedzi nie udzielił”. 28
 

Sekcja

Miron Sycz stara się postawić znak równości pomiędzy inicjatywą założenia niezależnego Związku Studentów Ukraińskich (tzw. SUS-u) a utworzeniem afiliowanej przy SZSP (później ZSP) Ukraińskiej Sekcji Kulturalnej. Działania Sekcji lokują się głównie w okresie konfrontacji bezpieki ze społeczeństwem w czasie stanu wojennego i bezpośrednio po nim. Wspólnym mianownikiem obu inicjatyw miałaby tu być możliwość wyrażania aktywności młodzieżowej. Sycz dyskretnie pomija milczeniem cenę za udzieloną koncesję na aktywność.
W monograficznej pracy Arkadiusza Słabiga dotyczącej inwigilacji mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim, można dostrzec interesujące dla Olsztyna paralele. Sycz twierdzi, jakby zakładając, że tylko to, co podziemne interesowało esbecję: „To [działalność sekcji] zdaje się było największym problemem dla SB. Mogliśmy oficjalnie robić to, co wymyśliliśmy”. Słabig zaś, analizując analogiczną sytuację w Słupsku i konsekwencje powstania tam Sekcji, konstatuje: „Zainteresowanie [SB] młodzieżą studiującą przybrało na sile w 1986 r., po powstaniu Sekcji Kultury Ukraińskiej (SKU) na WSP w Słupsku. (…) Dla SB była to jednak kolejna organizacja, która pozbawiona nadzoru mogła być wykorzystana przez „elementy nacjonalistyczne” do prowadzenia „działalności antypaństwowej”. (…) W latach 1987 – 88 dalszą kontrolę słupskiej SKU i jej aktywu zapewniali członkowie Sekcji zwerbowani pod pseudonimami „Grot” i „Darek”. Przekazywali oni swoim mocodawcom, funkcjonariuszom Sekcji V Wydz. III WUSW w Słupsku, rozmaite dane obrazujące działalność SKU. W pierwszej kolejności udostępnili bezpiece listy członków sekcji charakteryzując osoby tam figurujące.” 29 Wniosek jest następujący: SB , działając w sposób skryty, śledziła zarówno to, co tajne, jak i to, co oficjalne – bez różnicy.
W tym miejscu należy przypomnieć, że powodem zaniechania prowadzenia kwestionariusza ewidencyjnego „Miron” było m.in. „podtrzymywanie kontaktu operacyjnego” Sycza z kapitanem Naporą a działalność sekcji ukraińskiej na WSP w Olsztynie miała być monitorowana w ramach sprawy obiektowej „Beskid”. 30 Innymi słowy młodzież w olsztyńskiej sekcji miano chronić przed „nacjonalizmem ukraińskim”, bazując m.in. na kontakcie z ówczesnym przewodniczącym RU ZSP.
Roman Graczyk w książce „Tropem SB. Jak czytać teczki?” celnie scharakteryzował metody pracy z agenturą. „Bardzo często w aktach spotykamy ten motyw: zobowiązania nie podpiszę, ale na następnym spotkaniu opowiem panu o tym, o co pan mnie dziś pytał. Inteligentny oficer prowadzący w takim wypadku nie nalegał: kandydat udzielał informacji nie mniej wartościowych, niż gdyby ich udzielał będąc formalnie TW. Taka sytuacja mogła trwać latami.” 31 Już po wyborze na przewodniczącego ZSP przy WSP „M.Sycz zobowiązał się do informowania tow. Napory o wypadkach kolportażu ulotek”. 32
Kontynuował zatem sposób postępowania przyjęty jeszcze w grudniu 1982 r. Nie stronił wtedy od różnych wypowiedzi przed funkcjonariuszem np. przedstawił opinię studentów na temat zmian personalnych na WSP („zdjęcie ze stanowiska Biesiadki za działalność w Solidarności i próba zastąpienia go Bartoszewiczem”), stwierdził też, że Kozubel po tygodniowym pobycie na podchorążówce w Łodzi, został przeniesiony do artylerii w Morągu. 33
Teoretyzowanie Sycza obliczone na łatwowierność czytelników lub na brak znajomości sposobów działania tajnych służb uwidacznia się jeszcze w innych stwierdzeniach. Na wątpliwości dziennikarza, czy aby Miron Sycz nie powiedział czegoś zbyt wiele dla SB, poseł odrzekł: „Niemożliwe. Nie mogliśmy powiedzieć zbyt wiele, bo robiliśmy wszystko oficjalnie (sic!). Zwróćmy uwagę, że wówczas większość członków ZSP w naszej uczelni stanowili Ukraińcy. Mogło to być problemem dla organów bezpieczeństwa.” Sekcja nie wydawała podziemnej literatury, nie rozpowszechniała ulotek, nie demonstrowała, działała w ściśle wytyczonych ramach – jakimże więc mogła być problemem?
Przeciwnie – skupienie młodzieży ukraińskiej w jednym ugrupowaniu ułatwiało śledzenie jej poczynań. Pozwalało wypełniać dyrektywę MSW (jeszcze z 1981 r.) o przejmowaniu przez osobowe źródła informacji kontroli nad inicjatywami organizacyjno – programowymi. Miano na względzie, by „działacze straży nie utracili wpływu i kontroli”. 34 Ukraińscy studenci poprzez członkostwo w tej organizacji zmuszeni byli najczęściej iść tam, gdzie władza kazała. Prowadził ich Miron Sycz, nakłaniając m.in. do udziału w „jedynie słusznych” pochodach. Interesującą charakterystykę rzekomego – wymienionego przez Sycza w wywiadzie dla „Naszego Słowa” – problemu dla organów bezpieczeństwa” dał towarzysz porucznik W.Leśniewski: „Ponadto stwierdzono wyraźny spadek w aktywności Sekcji, jak też podział ich członków, atmosferę nieufności ze strony pozostałych studentów. Członkowie Sekcji wzięli aktywny udział w uroczystościach 1-majowych, co też spotkało się z dezaprobatą ze strony innych studentów”. 35 Jeszcze bardziej wyrazisty zapis znajduje się w meldunku operacyjnym podpisanym przez Naczelnika Wydziału III KWMO – podpułkownika Michała Kruka: „ M. Sycz oceniając działalność członków Sekcji określił, że są oni coraz mniej zaangażowani, gdyż swoją aktywnością w środowisku akademickim tracą zaufanie. W dn. 5.05.1983 r. uczestniczył on w Akademii Rolniczo –Technicznej w Olsztynie w sejmiku kulturalnym ZSP, gdzie wyszedł z propozycją zorganizowania imprezy artystycznej w Olsztynie dla studentów mniejszości narodowych i sam powątpiewał o potrzebie jej zorganizowania”. 36
Poseł Sycz w telewizji „Bart – Sat” stwierdził, że w Ukraińskiej Sekcji Kulturalnej studenci realizowali swoje cele: „W sposób niezwykle oficjalny, gdzie nikt się nie może doczepić”. Tak było za kadencji Sycza. Tymczasem, gdy nieco później przewodniczącym Rady Uczelnianej ZSP został Witold Kozubel (brat Władysława), doszło do powstania zagrożenia. Od razu się „doczepiono”. W 1986 r. – przy okazji zorganizowania obchodów 5-lecia istnienia Sekcji pomysłowo opracowany został projekt graficzny znaczka okolicznościowego, który był „jakby stylizacją znaku Tryzuba – symbolu nacjonalistów ukraińskich”. 37 Projektodawcą znaczka był student biologii, wspomniany już powyżej, Witold Kozubel. 38 Na podstawie decyzji Wydziału Społeczno – Administracyjnego Urzędu Wojewódzkiego odmówiono ustanowienia i używania tejże odznaki, ponieważ „symbole i barwy zawarte we wzorze odznaki okolicznościowej nie są związane z działalnością Zrzeszenia Studentów Polskich. Nie reprezentują też i nie odzwierciedlają interesu społecznego tej organizacji.” 39
 

Historia kontra public relations

Wypowiedź Mirona Sycza dla „Naszego Słowa” roi się od nieścisłości. Nie zależy mu na dokładnym przedstawieniu wydarzeń. Zamazanie obrazu staje się przez to metodą na przekaz bardziej socjotechniczny aniżeli merytoryczny.
Dotyczy to np. złożenia przez posła oświadczenia lustracyjnego. Sycz szermuje argumentem, że IPN przeprowadził lustrację jego osoby, w następstwie której – jak stwierdził – był dwukrotnie figurantem: raz pod kryptonimem „Spółka”, a drugi raz pod kryptonimem „Miron”. Już tu mamy nieścisłość. Pierwszy kryptonim nie odnosi się bezpośrednio do jego osoby, ale do tzw. „sprawy operacyjnego sprawdzenia”, przy czym „Spółka” oznacza inwigilację przez SB całej „Spiłki Ukrajinśkych Studentiw” tj. Związku Studentów Ukraińskich a nie jedynie Sycza, a kryptonim „Miron” jest nazwą dotyczącego go kwestionariusza ewidencyjnego. Warto zauważyć, że na temat posła Sycza Biuletyn Informacji Publicznej podał jedynie podstawową „Informację o dokumentach wytworzonych przez organy bezpieczeństwa”, znajdujących się w zasobie archiwalnym Instytutu i tylko tyle uczyniono.
Według Sycza „Jeśli kogoś określano figurantem, to nie kontaktem operacyjnym. To dwa różne terminy” , jednakże MSW widziało to zdecydowanie inaczej „W tym celu [pozyskania osobowych źródeł informacji] należy podjąć aktywne działania pozyskaniowe na t.w. zarówno spośród członków tzw. komitetów założycielskich narodowościowych zrzeszeń studenckich, jak i wśród figurantów spraw operacyjnych.” 40
Miron Sycz niejednoznacznie wypowiada się nawet co do daty powstania Ukraińskiej Sekcji Kulturalnej. Poprzez ten zabieg chce wywołać wrażenie, że organizacja, w której działał, miała też charakter konspiracyjny. „W 1983 r. sytuacja bardzo się zmieniła, w tym sensie, że byliśmy członkami oficjalnej organizacji, która działała legalnie”. Z dokumentów wynika, że Sekcję powołano do życia 19.10.1981 r. i od początku była „agendą SZSP WSP w Olsztynie” 41 – organizacji lojalnej wobec peerelowskiej władzy.
Miron Sycz – nie mając żalu do SB, swój żal kieruje w inną stronę. „Szkoda, że autor artykułu Jerzy Necio nie zechciał, nie wiedzieć czemu, opublikować w całości jednego z dokumentów SB, który rzekomo napisany był w dn. 4 maja 1983”. Jerzy Necio nie wahał się w sprawie opublikowania całości dokumentu. Portal grekokatolicy.pl zamieścił artykuł „Debaty” za zgodą autora i tu skan zmieścił się w całości (prawdopodobnie stamtąd też poseł Sycz posiada całość notatki z maja 1983 r.). Autor nie miał żadnego powodu, by reprodukować go w części. Istotne jest to, co faktycznie Sycz robił w wymienionym w notatce dn. 5 maja 83. Okazuje się, że zgodnie z zapisem w relacji esbeka … brał udział w sejmiku kulturalnym ZSP w ART (co potwierdzają inne dokumenty).
Poseł, udzielając wywiadów, chętnie w rozmowach na własny temat przywołuje osoby, które pozytywnie mogą kojarzyć się czytelnikom. Chodzi tu np. o Jacka Kuronia i pierwszego ukraińskiego posła w III-ej Rzeczypospolitej – Włodzimierza Mokrego. Jest to budowa rusztowań, podparcie się autorytetami. Obu polityków Sycz przywołał również w wywiadzie dla lokalnej telewizji. Przypomina to sytuację zaobserwowaną przez Włodzimierza Filipka – konspiratora i działacza z lat 80 – ych. „Choć bywają momenty, gdy czuje się, jakby uderzył we mnie piorun. Ostatnio poraziło mnie tak na pogrzebie Jacka Kuronia, gdy słuchałem przemówień dawnych pezetpeerowskich luminarzy, z których wynikało, że w latach sześćdziesiątych trzech było w Polsce porządnych ludzi: Kwaśniewski, Oleksy i Kuroń”. 42 Niewielu chce pamiętać – łącznie z Syczem – że w 1979 r. bojówki warszawskiej SZSP napadły na Jacka Kuronia w jego własnym mieszkaniu. Swoją drogą ciekawe, dlaczego poseł woli nie przywoływać, co byłoby naturalne zamiast Jacka Kuronia – jego syna, studiującego w tym samym co Sycz czasie na olsztyńskiej WSP? Czy nie dlatego, że Maciek Kuroń, należał do założycieli NZS-u i jako opozycjonista, stał na ideologicznych antypodach? Jeśli chodzi o Mokrego, to w wyborach do Sejmu I kadencji (1989) wystartował przecież z listy Komitetów Obywatelskich „Solidarności”. Sycz należał wówczas do PZPR-u.
W wypowiedziach – zarówno w wydaniu prasowym, jak i telewizyjnym – Miron Sycz odniósł się też do początków stanu wojennego, ale w sposób nad wyraz uproszczony. Posłowi bardzo zależy, aby być odebranym jako osoba represjonowana. W „Naszym Słowie” stwierdził: „Skazano wówczas w Polsce 26 działaczy ukraińskich. Najmocniej ukarano Włodzimierza Mokrego, Władysława Kozubla i mnie”, a w „Bart – Sacie”: „To było Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, które podlegało pod MSW, czyli patrzmy – pod służby bezpieki i pracownicy etatowi byli pracownikami MSW. I to właśnie to towarzystwo w stanie wojennym sądzi 26 Ukraińców, w tym trzem daje największe kary”. Nie dość, że występuje tu „przyklejanie” do internowania, to jeszcze pomieszanie różnych rzeczywistości. UTSK rzeczywiście pozbawiło członkostwa wymienione przez Sycza dwie osoby, tj. jego samego i Wł. Kozubla (ponadto upomnieniem ukarano E.Misiłę) 43. Jednak kara organizacyjna nałożona przez Towarzystwo ma się nijak do internowania.
Ukraiński historyk z wrocławskiego IPN-u – Jarosław Syrnyk w świeżo wydanej monograficznej pracy na temat UTSK odmiennie niż Sycz pokazuje sprawę Włodzimierza Mokrego. Nie wymienia go wśród ukaranych działaczy UTSK. 44
 

Działacza portret własny

Wypowiedź posła Mirona Sycza przywołana w „Naszym Słowie”, podobnie jak i ta emitowana przez lokalną telewizję, obliczona jest raczej na powierzchowny i populistyczny odbiór niezbyt odległej historii. Ze strony ukraińskich czytelników poseł liczy na współczucie. Ukazuje wówczas twarz figuranta i usiłuje zatrzeć frazę, że „bardzo dużo zrobił dla uczeni i SB”. Na podstawie udzielonych wywiadów widać wyraźnie, że dla posła pokaźnym problemem jest lustracja. Interesujący pogląd w tej kwestii przedstawił prof. T.Gąsowski, wyjaśniając, że lustracja jest „społecznym procesem rozliczenia się z peerelowską przeszłością oraz możliwością formułowania jednoznacznych ocen w odniesieniu do poszczególnych osób uwikłanych w różnej natury kontakty z SB” 45. Poseł Sycz niepotrzebnie usiłuje pominąć właśnie ów społeczny czynnik, czyli ten, na którym mu rzekomo zależy. Obecna dostępność źródeł historycznych zgromadzonych w IPN pozwala na odnoszenie się do ich treści oraz na dokonywanie ustaleń. Bywa i tak, że ta sama osoba, jako twórca źródła i autor informacji (z 1978 r.) stoi w sprzeczności ze sobą, jako rozmówcą w mediach (w 2009 r.). Trudno pokonać taki paradoks. Z jednej strony istnieją dokumenty, ale o niekorzystnej wymowie, a z drugiej – usiłowanie budowy pozytywnego przekazu na swój temat. Miron Sycz przygotował się na taką ewentualność: to, co jest niekorzystne – nawet jeśli wynika z dokumentów – na pewno zostało sfałszowane albo … nie miało miejsca.
W tym kontekście, odnosząc się do rozmowy, w której Miron Sycz zaprezentował swoją interpretację lat 80-ych, można dostrzec, że posłowi zależy głównie na tym, by wykreować jak najbardziej korzystny wizerunek własny. Kosztem uproszczeń, uogólnień i retuszów odnoszących się do historii usiłuje wzmocnić aktualną pozycję polityczną. Dokumenty źródłowe bywają dla niego pozytywem np. gdy podkreśla, że był figurantem, a innym razem uważa je za pozbawione wiarygodności, gdy nie służą malowaniu lukrowanego autoportretu. Odpowiadając na niektóre z dziennikarskich pytań, stara się występować w imieniu grupy osób, wtedy z upodobaniem posługuje się pierwszą osobą liczby mnogiej – „myśmy’. Owo „kolektywne” podejście otwiera pole do łatwych refleksji – sloganów, wypowiadanych rzekomo w interesie kokietowanej przez posła grupy społecznej o biografiach obejmujących tamte czasy. Te biografie są jednak inne. Politykowi, jak zwykle, wydaje się, że „wie lepiej”.
Nie bez znaczenia jest fakt, że chyba najczęściej spotykanym mechanizmem obronnym niewielkich grup społecznych np. mniejszości narodowych jest konsolidacja. Skupia się ona wokół wartości, instytucji lub osób. Ukraińcy przez cały okres PRL-u obawiali się inwigilacji i infiltracji z zewnątrz. Obawy te pozostały do dzisiaj. Należy zgodzić się z Jarosławem Syrnykiem, że kwestia współpracy niektórych przedstawicieli społeczności ukraińskiej z aparatem bezpieczeństwa (zarówno SB, jak IW czy także WOP) – skala tej współpracy, rozmiar szkód, „powinna być przedmiotem dogłębnych i długotrwałych studiów.” 46 Współcześnie polscy Ukraińcy – podobnie jak wszyscy wolni i pełnoprawni obywatele tego kraju – nie życzą sobie instrumentalnego traktowania. Mają prawo oczekiwać racjonalnego podejścia do problemów wynikających z przeszłości. Miron Sycz, udzielając wywiadu i odnosząc się do historii – potraktowanej przez niego , jak widać, zupełnie „per nogam” – rzucił patetyczne hasło na temat przekazania następnym pokoleniom dorobku wynikającego z dotychczasowej działalności. Czy oprócz utrzymania własnego status quo chodzi mu też o przekazanie tym pokoleniom mętnego obrazu lat 80- ych?


Przypisy

  1. R.Terlecki, Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944 – 1990, Kraków 2007, s.5.
  2. Kursywą podano wypowiedzi M.Sycza pochodzące z wywiadu w „Naszym Słowie” (nr z 17.05.2009) [przekład z języka ukraińskiego – autor] oraz wypowiedzi w telewizji „Bart – Sat” z dnia 28 kwietnia 2009.
  3. Por.: R.Terlecki, Przedmowa [w :] Wokół teczek bezpieki – zagadnienia metodologiczno-źródłoznawcze, red. F.Musiał, Kraków 2006, s.5.
  4. R.Terlecki, Miecz i tarcza komunizmu, dz. cyt., s. 300.
  5. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z dnia 4 maja 1983 r. z rozmowy przeprowadzonej z M.Syczem, k.29.
  6. A IPNBi – 066/515 – Sprawa obiektowa „Beskid”, k. 1-2.
  7. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z dnia 4 maja 1983 r., k.29.
  8. A IPNBi 0089/2033 -Informacja operacyjna z 18.01.1982 r. z rozmowy z M.Syczem, k.17.
  9. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z dnia 8.12.1982 r. z rozmowy z M.Syczem, k.18-19.
  10. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z dnia 11.04.1983 r. , k.27.
  11. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z dnia 4.05.1983 r. z rozmowy przeprowadzonej z M. Syczem, k. 29-30.
  12. A IPNBi 0089/2033 – Wniosek o zakończenie kwestionariusza ewidencyjnego kryptonim „Miron”, k. 7.
  13. A IPNBi 0089/2926 – Sprawa operacyjnego sprawdzenia „Kontakt” założona 15 grudnia 1986 r.
  14. Tamże.
  15. A IPNBi 066/514 – Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW w Olsztynie z 25.05.1988 r., k. 194.
  16. A IPNBi 066/515 – Notatka z kontroli Wydz. III WUSW w Olsztynie z 10.04.1986 r., k. 196-202.
  17. R.Terlecki, Miecz i tarcza komunizmu, dz. cyt., s. 299-300.
  18. A IPNBi – 0088/2218 – Ankieta personalna Władysława Kozubla kandydata na tajnego współpracownika.
  19. A IPNBi – 0088/2218 – Wniosek o przeprowadzenie pierwszego zetknięcia z kandydatem na t.w. z 11.08.1978 r.
  20. A IPNBi – 0088/2218- Informacja operacyjna z 16.08.1978 r.
  21. Tamże.
  22. A IPNBi – 0088/2218 – Informacja operacyjna z 07.12.1978 r.
  23. A IPNBi 0088/2218 – Oświadczenie Władysława Kozubla z 01.02.1982 r.
  24. Tamże.
  25. P. Gajdziński, Anatomia zbrodni nieukaranej. Dlaczego nie rozliczyliśmy się z komunistyczną przeszłością?, Warszawa 2006, s. 159.
  26. A IPNBi 0089/2033 – List Mirona Sycza do ZG UTSK z 08.04.1978 r.
  27. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z 14.04.1978 r.
  28. Tamże.
  29. A. Słabig, Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim, Szczecin 2008, s. 210.
  30. A IPNBi 0089/2033 – Wniosek o zakończenie kwestionariusza ewidencyjnego Miron, k.7.
  31. R.Graczyk, Tropem SB. Jak czytać teczki?, Kraków 2007.
  32. A IPNBi 0089/2033 – Informacja operacyjna z 11.04.1983 r., k. 27.
  33. A IPNBi 0089/2033 – Informacja z rozmowy operacyjnej z Mironem Syczem z 8.12.1982 r., k.18.
  34. A IPNBi 066/534 – Sprawozdanie z narady służbowej z dnia 16.06.1981r. w MSW w Warszawie, k. 56.
  35. Tamże, k. 7.
  36. 066/515 – Meldunek operacyjny M.Kruka z maja 1983 r., k.24.
  37. A IPNBi 066/515 – Informacja operacyjna, k. 411.
  38. Tamże, k.412.
  39. Tamże, Decyzja WS-A UW w Olsztynie z 14.11.1986 r., k.415.
  40. A IPNBi 066/534 – Pismo Naczelnika Wydziału II Dep. III MSW płk W.Króla z 30 grudnia 1981 r. do Naczelnika Wydz. III KW MO w Olsztynie, k. 59-60.
  41. A IPNBi 066/515 – Decyzja Komitetu RU SZSP WSP w Olsztynie z dnia 19.10.1981 r., k.138.
  42. P. Gajdziński, dz.cyt. s. 96.
  43. Por.: J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo Społeczno – Kulturalne (1956 – 1990), Wrocław 2008, s. 318..
  44. Według Syrnyka Włodzimierz Mokry był poszukiwany celem internowania, w stanie wojennym wezwano go (11.02.1982) na rozmowę wyjaśniającą. Wcześniej próbowano go zwerbować, był figurantem sprawy operacyjnego sprawdzenia „Zula”. Z pozyskania zrezygnowano na skutek „braku możliwości operacyjnych” – Syrnyk, dz. cyt., s. 238 –239 –
  45. Opinia na temat książki R.Graczyka, [na:] http://czytelnia.onet.pl/0,21606,0,1,nowosci.html
  46. Por.: J. Syrnyk, dz.cyt., s. 446.