Ziemia pruska nieustannie ciekawa

Debata - Maj 2016

Kurhan Stabławki 1703 Chrystian Reimer 

Między metaforą „Atlantydy Północy” a tęsknotą Schliemanna za Troją trwającą nad Skamandrem tkwią – zagubione w przestrzeni, ale znalezione w konkretnym czasie –  staropruskie artefakty. Nie świecą one blaskiem złota ze skarbu Priama. Dowodzą jedynie, jak w przypadku homeryckiego Ilionu, że będąc czymś oczywistym dla współczesnych, stają się niewidzialne dla potomnych. Przez długie lata pełnią rolę mitu, a raz już odkryte i opisane i tak nadal ukrywają kolejne tajemnice. Wiedziony intuicją amator Schliemann odsłonił  kilka warstw stolicy Troady, nie zdając sobie sprawy z większej liczby i znaczenia pozostałych. Kiedy więc zabytki pogrzebane w ziemi, po której codziennie stąpamy przemówią do nas pełnym głosem?

 


Królewski mierniczy

Chrystian Reimer – geodeta króla Fryderyka I Hohenzollerna jesienią 1703 roku prowadził pomiary w  lasach, których charakter najlepiej oddawały wyrazy często używane przez jego rodaków na określenie kompletnej głuszy: Wildnis – dzicz lub jeszcze  bardziej obrazowo – Wolfsgarten, a więc „wilczy ogród”. Zbyt łatwo można było w nim zabłądzić. Pagórkowata okolica porośnięta gęstym lasem nie wróżyła szczęścia przypadkowemu wędrowcy. Przejście labiryntów zarośli kończyło się widokami bagnisk całkowicie pochłaniających światło. Głęboką czerń gęsto rozsianych niewielkich jezior przełamywały rudawe wody płynących w różne strony  strumieni. To do nich schodziła się zwierzyna, przeszywającym rykiem oznajmiając, że człowiek śmiał naruszyć jej królestwo. Bystre, meandrujące strugi zdejmowały kolejne piaszczysto – gliniaste zasłony, wyrywały pokłady naniesionych przez lodowiec kamieni. Po raz już trzeci w dziejach usiłowano zaszczepić na nich ludzkie sadyby. Ekumena, uparcie nazywana Stabelauken (Kamieniste Pole), przykryta atakującą knieją, za każdym razem znikała w otchłani dziejów.

Do unicestwienia pierwszej przyczynili się rycerze Zakonu Niemieckiego. Krzyżacy prowadzili tu wyniszczające walki z Herkusem Monte. Puszcza dochodziła od południa do jego włości i sąsiadowała z rdzeniem osadniczym prastarej Natangii:  liszką Gerkin,  grodami  i licznymi cmentarzyskami. Grodziska, w pobliżu późniejszych miejscowości Grundfeld, Pilzen  (Dubrowka), Graventhien (Kamyszewo), Schlauthienen (Czapajewo)[1], okalały wieńcem, znane wszystkim Natangom, a uświęcone krwią składanych ofiar, miejsce kultu. Główny ołtarz stanowił nadrzeczny  głaz z wyżłobioną rytualną misą  (późniejsze Grundfeld). Ów chroniony  plemienny matecznik miał dla jego członków duże znaczenie religijne. Znajdowały się tu nawet posągi kamienne w Wackern (Elanowka) i Groß Dexen (Nagornoje)[2]. Miejscowi Prusowie schodzili się w te okolice również na wiece. Niszcząc w 1271 sakralne, polityczne i gospodarcze centrum Natangii, bracia zakonni wywołali niezamierzenie jakieś fatum. Owszem, łatwo można było strywializować święty głaz, kalecząc jego powierzchnię i każąc nazywać „Diabelskim”, trudniej było  dokonać autentycznej chrystianizacji podbitej ludności. Można było miejsce sprawowania rytuałów przezwać „Pastwiskiem Grzechu”[3], a posągi praktycznie wykorzystać jako kamienie graniczne, ale wyrugowanie ze świadomości poddanych potrzeby spotykania się w odludnych ostępach i odprawiania tam dawnych obrzędów, okazywało się zajęciem bardzo czasochłonnym, jeśli w ogóle możliwym. Dość wspomnieć, że jeszcze w 1425 roku biskup sambijski Michał Junge w stosunku do Prusów postulował: „Także, aby zapomnieli i porzucili wszystkie nadużycia i ryty pogańskie wykonywane w jakikolwiek sposób wokół swoich zmarłych i szczególnie przywoływanie demonów w gajach i lasach lub domach oraz aby nie czynili uczt ofiarnych pod karą pozbawienia kościelnego pogrzebu…”[4]

Wieś Stabelauken zakładano po raz wtóry w XIV wieku. Na 40 włókach lokował ją komtur z Bałgi.  Wyrąb, na którym miały stanąć wieśniacze chaty,  znajdował się na pruskim polu osadniczym. Nowe sioło odziedziczyło więc dawną nazwę. W dokumentach krzyżackich zapisywano ją później w wersji zniemczonej: „Stablack.” Z czasem określenie to stało się synonimem szerszego terytorium –  głuchego i dzikiego zakątka w centrum Prus. Wieś zdołała przetrwać niewiele ponad sto lat. Gdy wojska  Władysława Jagiełły, już po grunwaldzkim przełomie, wpadły w te okolice, w sierpniu 1414 roku, wieś ponownie opustoszała. Wielki mistrz Michał Küchmeister von Sternberg, nie mając sił, by bronić państwa zakonnego, nakazał ludności  ucieczkę. Armia królewska stosowała natomiast taktykę spalonej ziemi. Po zakończeniu „wojny głodowej” Krzyżacy przystąpili do skrupulatnego opisu dokonanych zniszczeń, tworząc sławetne „Księgi strat”. Z kolei „Wielka księga czynszów Zakonu Niemieckiego” przy roku 1437, w odniesieniu do Stabelauken informuje, że pozostało tu 37 niezamieszkałych łanów i opuszczona karczma[5]. Kolejne wojny, m. in. trzynastoletnia z lat 1454 – 66, uniemożliwiły powrót cywilizowanych form życia  w te strony.

Kurhan

Po prawie trzystu latach, które minęły od pożogi sygnowanej imieniem Jagiełły,   wysłano geodetę z ekipą, by założyć ludzkie siedlisko po raz trzeci. Trwały prace osadnicze. Wytyczano obszar polany pod kolejny karczunek. Strażnik leśny, ciągnąc przez chaszcze mierniczy łańcuch, dostrzegł nagle pagórek o zadziwiającym uformowaniu. Idący za nim geodeta Reimer w sporządzonej post factum notatce następująco scharakteryzował to miejsce: „ (…) einen kleinen Hügel von ungewoehnenlicher Form, etwa einem Back – Ofen, mit Bauemen und etwas Gestraeuchs bewaschen, und mit belegten und bemoosten Steinen (mały pagórek o niezwykłym kształcie, przypominający piec piekarski, porośnięty drzewami i  krzakami, obłożony omszałymi kamieniami)[6]”.

Opis autorstwa Chrystiana Reimera znalazł się  – w 1723 roku – już w pierwszym tomie zainicjowanego w Królewcu czasopisma naukowego „Erleutertes Preußen”. Do artykułu dołączono miedzioryt z przedstawieniem stablackiego odkrycia. Czytelnicy zainteresowani historią mogli z pierwszej ręki dowiedzieć się, że w odległym o około 45 kilometrów od Królewca lesie odkryto i rozkopano mogiłę w kształcie kurhanu ze skrzynią kamienną i popielnicowym pochówkiem. Co prawda wnętrze odkrytej mogiły zostało przedstawione na rycinie zgodnie z ówczesną manierą – niezbyt dokładnie, szczególnie kształt otwartej komory grobowej ujęto schematycznie, ale było to pierwsze, tak dobrze opisane, znalezisko archeologiczne z obszaru Prus. Do dziś zresztą stanowić może źródło do dalszych studiów w tej dziedzinie[7].

Początek XVIII wieku być może był forpocztą Oświecenia. Warto zauważyć, że twórca pojęcia „Aufklärung” („Oświecenie”) – Emmanuel Kant, przyszedł na świat rok po ogłoszeniu rewelacji przez mierniczego Reimera. Tymczasem ówcześni „badacze” niesieni zapałem poznawczym dokonywali ogromnych zniszczeń staropruskich zabytków. W tymże samym biuletynie „Erleutertes Preußen” z 1728 roku wzmiankowano niejakiego Rudbeqiusa, który przechwalał się otwarciem… kilku tysięcy mogił![8]  W kurhanach szukano nie tylko monet. Fascynację regionalnymi starożytnościami dopełniał jeszcze podtekst prestiżowy. Szerzyło się przekonanie, że ranga miejscowości, w której istnieje stanowisko archeologiczne, znacznie wzrasta[9]. Monety rzymskie znajdowane w wyposażeniu pruskich grobów przyczyniły się do zapoczątkowania nad Pregołą ruchu intelektualnego w języku niemieckim. W pismach naukowych rezygnowano z uczonej łaciny, by szerszym kręgom zainteresowanych przekazywać informacje numizmatyczne. Czołowy znawca rzymskich jednostek płatniczych – Teofil Zygfryd Bayer, wspominał nawet o ofiarowaniu królowi pruskiemu brązowych monet „znalezionych w garnku”[10]. Stabławski kurhan w swoim wnętrzu także krył  monety.

Tajemnica

 

Chrystian Reimer zapisał, że po odrzuceniu kilofem czwórgraniastego kamienia  oczom obecnych przy znalezisku osób ukazała się jama wypełniona jasnożółtym piaskiem. Do odsuniętego głazu najlepiej pasowałoby określenie: „brama do wieczności”. Niegdysiejsi żałobnicy ustawili za nim, dbając o symetrię wyposażenia grobu: duże naczynie wypełnione popiołem z fragmentami ludzkich kości, siwą czarkę (uszkodzono ją, otwierając kurhan), okrągłe, szklane i puste naczynko przypominające szklaneczkę oraz garnuszek z monetami. Ludzkie szczątki uszanowano, czarkę odstawiono na poprzednie miejsce, szklane naczynko odłożono na bok –  było bardzo kruche i lichej jakości, monety zabrali na pamiątkę uczestnicy wydarzenia. Otwarty grób pozostawiono własnemu losowi[11]. Jego otwarcie, mimo że odbyło się w leśnej ciszy, zainaugurowało trwającą do dziś, wcale nie cichą, dyskusję. Któż bowiem, zastanawiano się, był twórcą cenotafu? Kto go wyposażył? Ile razy go otwierano? Współcześni dopytują się również: gdzie należy lokalizować tę, świetnie opisaną już w XVIII wieku, mogiłę?  Szukano jej później po wielekroć i nie umiano powtórzyć odkrycia Reimera.

Kluczem do udzielenia odpowiedzi na wszystkie, postawione w związku ze stabławskim kurhanem, pytania mogła stać się datacja znalezionych monet. Nie wydawało się  to trudne. Szelągi, które wziął ze sobą mierniczy do Królewca, wskazują na czas pomiędzy latem 1414 a końcem marca 1416 roku. Pieniądze takie wybijano w mennicy gdańskiej za czasów Michała Küchmeistra von Sternberga. Niestety, sytuacja się komplikuje. Ze względu na duże podobieństwo  należy dopuścić też możliwość, że są to monety z lat pomiędzy 1456 a 1467 rokiem, czyli z okresu wojny trzynastoletniej i czasów wielkiego mistrza Ludwika Erlichshausena[12]. Dodatkowe utrudnienia sprawia sama konstrukcja kurhanu jako miejsca pochówku. Tego rodzaju grobowce są charakterystyczne dla okresu pomiędzy 700 a 100 rokiem p.n.e. Jak więc połączyć wspólne występowanie, w jednym zespole zabytków, średniowiecznych  monet ze starożytną komorą grobową? Najprościej można tak, jak uczynił to Emil Hollack  – niemiecki archeolog z przełomu XIX i XX w. Uznał, że jest to kurhan z epoki brązu, w którym ktoś, w burzliwych czasach XV w., postanowił ukryć monety[13]. Stefan Chmielewski zauważył jednak, że Hollack nie wziął pod uwagę  naczyń znajdujących się na wyposażeniu grobowca. Analiza ich wyglądu, sposobu i czasu wytwarzania doprowadziła polskiego uczonego do wniosku, że cała zgromadzona tam ceramika pochodziła z późnego średniowiecza[14]. W ogłoszonym w 1963 r. artykule Chmielewski zastanawiał się też nad numizmatami. To, jak się okazuje, były monety, o niskiej wartości nabywczej. W konsekwencji zaprzeczył, by ktoś w XV wieku mógł mieć pomysł ukrycia niewielkiej kwoty pieniędzy w przywalonym ciężką, kamienną płytą, schowku. Zasugerował raczej, że stabławskie znalezisko może być dowodem na utrzymujące się w tej części Prus, aż po XV w., obrzędy pogańskie[15]. Tezę tę poparł zresztą argumentami topograficznymi i historycznymi. Okolice te w sposób zwarty zamieszkiwali bowiem Prusowie hołdujący dawnym zwyczajom i obrzędom. Wszystkie konstatacje autor zakończył jednak podkreśleniem, że jego wypowiedzi mają charakter hipotezy, którą mogą zweryfikować szersze analogie czerpane z innych materiałów archeologicznych[16]. Do tej pory nic podobnego jednak nie nastąpiło.

Na przełomie XX i XXI wieku do tematu znaleziska dokonanego przez Reimera powrócił Wojciech Nowakowski przy okazji prezentacji najstarszego królewieckiego czasopisma archeologicznego – wspominanych już  „Erleutertes Preußen”. Warszawski badacz kwestionuje datowanie w oparciu o zabrane z kurhanu przez królewskiego mierniczego monety krzyżackie. Współczesny nam uczony uważa, że po latach przechowywania ich przez królewieckiego archeologa – amatora „mogły zostać przemieszane z innymi „starożytnościami krajowymi”[17].  Twierdzi, że najbardziej prawdopodobne byłoby datowanie monet ze Stablacku na okres wpływów rzymskich, wtedy bowiem groby pruskie masowo wyposażano w monety. Dodatkowym argumentem za takim stanowiskiem jest obecność w kurhanie niewielkiego szklanego naczynka. Chrystian Reimer nazwał je  łzawnicą, a profesor Nowakowski widzi w nim import rzymski – balsamarium lub unguentarium[18].  Ostatecznie, zastrzegając się, że jego konstrukcja może być tylko pobożnym życzeniem (desiderium pium), ulokował powstanie kurhanu na okres wpływów rzymskich, najpewniej na pierwszą połowę III wieku naszej ery[19].

*******

 

Kurhan stabławski jest wyjątkowym obiektem, najwcześniej, a do tego  pieczołowicie opisanym. Zawierał wyposażenie, które nie pozwala – aż po dziś dzień – łatwo przyporządkować go do znanych już schematów badawczych. Nie jest chyba możliwa weryfikacja dotychczas przedstawianych przez badaczy hipotez, bez ponownych oględzin grobowca. Rzecz w tym, że nie wiadomo, gdzie należałoby poszukiwać tego, absorbującego już od trzystu lat, fenomenu. Jako jego  lokalizację  wskazuje się oczywiście okolice dawnych Stabławek. Wojciech Nowak podaje dodatkowo okolice istniejącej do 1954 roku wsi Dołgorukowo w Obwodzie Kaliningradzkim[20].

 Niedawno miałem okazję, ujrzeć miejsce – jak przypuszczam, w którym w 1703 roku Chrystian Reimer prowadził zlecone przez króla Fryderyka I prace, a jego pomocnicy zaczepili łańcuch mierniczy o wystające kamienie. Wskazują na to wszystkie znane mi okoliczności. Na dowód pobytu w  tym samym, co Reimer otoczeniu, przedstawiam fotografie (ich jakość bez koloru nie jest porywająca). Nie chciałbym jednak podawać szczegółów lokalizacji przez szacunek dla sacrum miejsca oraz w obawie przed możliwością zniszczenia sepulcrum. Tam nadal niemi świadkowie historii, samotnie, wbrew jej wyrokom, bronią uparcie pamięci o pruskim plemieniu…

[1] Obecnie miejscowości te znajdują się w Obwodzie Kaliningradzkim w bliskiej odległości od granicy z Polską.

[2] Mirosław J. Hoffman, Pogańskie miejsca kultu na ziemiach pruskich, Masovia, t. 2 ( 1999), s. 7-8.

[3] Tamże, zob. przyp. 24.

[4] Postanowienia Michała Jungego, biskupa sambijskiego w sprawie przestrzegania przez Prusów zasad chrześcijańskich oraz wystrzegania się błędów pogaństwa z 1425 r., [w:] A. Radzimiński, Chrystianizacja i ewangelizacja Prusów, Toruń 2011, s. 98 – 99.

[5] Stefan Chmielewski, Czy pruski grób ciałopalny z XV wieku?, Rocznik Olsztyński, t.V,1963, s. 304. Zob. też przyp.  37 na tej samej stronie.

[6]  Zob. przyp. 29 [w:] Wojciech Nowakowski, Królewiecki krewniak „Światowita”, Światowit, 2(43)/Fasc. B, 2000, s. 172.

[7]  Tamże, s. 173.

[8] Łucja  Okulicz – Kozaryn, Dzieje Prusów, Wrocław 1997, s. 467.

[9] Wojciech Nowakowski, Królewiecki krewniak…, s. 170.

[10] Tamże, s. 171.

[11] Stefan Chmielewski, Czy pruski grób … s. 299- 301.

[12] Tamże, s. 301 – 303.

[13]  Tamże, s. 305 – 306.

[14]  Tamże , s. 310.

[15]  Tamże, s. 312 – 313.

[16]  Tamże, s. 313.

[17]  Wojciech Nowakowski, Królewiecki krewniak…, s. 173.

[18]  Tamże.

[19]  Tamże.

[20]  Tamże, zob. przyp. 28.